Bułgaria od lat cieszy się nie słabnącą popularnością wśród Polaków szukających przystępnych cenowo wakacji z gwarancją dobrej pogody i komfortowego pobytu.

Również w tym roku znajduje się wysoko w rankingach krajów, które latem odwiedzili najwięcej naszych rodaków. Jeszcze kilka miesięcy temu liczba rezerwacji do Bułgarii na okres wakacyjny była większa niż do Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Portugalii, a niewiele mniejsza od Chorwacji.
Dużym atutem tego kierunku niewątpliwie są niskie ceny. Jednak planowane przyjęcie euro w 2026 r. może oznaczać ich wzrost. Przypomina to sytuację Chorwacji sprzed kilku lat, kiedy to zarówno za posiłki i napoje, jak i za bilety wstępu do atrakcji turystycznych podróżni zaczęli płacić nawet kilka razy więcej niż przed wejściem tego kraju do strefy euro. Na krótką metę zmiana ta może osłabić zainteresowanie Bułgarią, zwłaszcza wśród osób, dla których cena odgrywa najistotniejszą rolę przy rezerwacji wycieczek. Niewykluczone, że będzie to element wizerunkowo zmieniający profil podróżnych wybierających ten kierunek, z większym naciskiem na jakość i mnogość doświadczeń, a nie tylko koszt. Można się jednak spodziewać, że touroperatorzy i lokalni hotelarze szybko dostosują się do nowych realiów, konkurując atrakcyjnymi ofertami, ale i inclusivie, które wciąż będą postrzegane jako korzystne.
W dłuższej perspektywie istotnym czynnikiem wpływającym na ceny w Bułgarii, niezależnie od samej zmiany waluty, może okazać się ewentualny powrót turystów z krajów wschodnich, w tym Rosji. Jeśli ten segment rynku się odbuduje, rosnący popyt w naturalny sposób wpłynie na poziom cen. Dla Bułgarii przyjęcie euro może też być również impulsem do dalszych inwestycji w infrastrukturę turystyczną i gospodarkę. Przygotowania do połączeń z potencjalnymi wzrostami cen mogłyby ugruntować jej pozycję jako kierunku oferującego wysoką jakość, i to wciąż w konkurencyjnej cenie.
Jarosław Grabczak, head of commercial product CEE w internetowym biurze podróży eSky.pl