Z oficjalnych wystąpień istotnych przedstawicieli branży turystycznej dotyczących obecnego sezonu wyraźnie przebijają tezy o wyśmienitym sezonie i generalnie dużym optymizmie dotyczącym bieżącej sytuacji w branży.
Był to albo „wyjątkowo udany sezon” – wrześniowa konferencja PIT „Zagraniczne Wakacje Polaków 2018”, albo „kolejny udany sezon” – wypowiedź prezesa PZOT we wrześniowych „Wiadomościach Turystycznych”. Wiele wskazuje jednak na to, że jest to niestety typowy optymizm urzędniczy, a priori nastawiony na pomniejszanie porażek i uwypuklanie sukcesów branży, lecz niemający wiele wspólnego z rzeczywistością. Sytuacja ta przypomina nieco tę z czerwca pamiętnego dla turystyki roku 2012, gdy na tezy przedstawiane przez autora na jednej z branżowych konferencji o widocznym już pogorszeniu kondycji małych i średnich touroperatorów, oficjele reagowali nad wyraz niechętnie, niemalże odsądzając ostrzegającego od czci i wiary. Pech chciał, że już niespełna dwa tygodnie po rzeczonym wydarzeniu niewypłacalność ogłosił znany organizator Sky Club, a niewiele później obserwowaliśmy historycznie bezprecedensową spiralę kolejnych 14 niewypłacalności mniejszych i średnich touroperatorów. W konsekwencji tej sytuacji w krótkim czasie odbyło się kilka dużych branżowych narado-konferencji, a głos w sprawie zabierał nawet sam ówczesny premier Donald Tusk. Wtedy też do świadomości oficjeli przebiła się w końcu konieczność stworzenia Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, który po długich przymiarkach i legislacyjnych procesach rozpoczął operacyjne funkcjonowanie w listopadzie 2016 r.
Dziś jeszcze urzędowy optymizm
Źródeł obecnego optymizmu urzędnicy poszukują przede wszystkim w wysokiej dynamice wzrostu branży, przezornie omijając temat finansowych rezultatów tegorocznej działalności. Trochę to dziwne, bo w wielu wypowiedziach te same osoby często prezentują poglądy całkowicie odmienne, akcentując wyraźnie, że ich działalność nie ma na celu wyścigu na rozmiary biznesu, ale jest prowadzona dla osiągania zysków. Jak mantrę powtarzał to zwłaszcza były już prezes biura Neckermann Polska, nagabywany czasem przez dziennikarzy w kwestii systematycznego oddawania przez tego organizatora udziału w rynku na rzecz energiczniej rosnących konkurentów. Jeżeli więc za miarę sukcesu przyjąć wzrost biznesu przy zachowaniu rentowności, a jeszcze lepiej, gdy rentowność ta jest na przyzwoitym poziomie, to sukces branży staje się już nie tak klarowny, jak wynikałoby to z opinii działaczy.