Czy leci z nami pilot?

Sytuacja naszych narodowych przewoźników jest coraz bardziej skomplikowana i daleka od wyjaśnienia. Trzeba przyznać, że zwroty akcji z punktu widzenia opinii publicznej są wyjątkowo dynamiczne.



W ciągu kilku miesięcy przeszliśmy od tryumfalnego powitania Dreamlinerów i snucia planów ekspansji do momentu, kiedy nikt nie jest w stanie powiedzieć czy za rok lub dwa będzie istniała jeszcze regularna polska linia lotnicza, a jej najnowszy nabytek został uziemiony.

 

A miało być tak pięknie

Kontrast pomiędzy sprowadzeniem najnowocześniejszego samolotu pasażerskiego a brakiem płynności finansowej był ogromny. Kiedy okazało się, ze PLL LOT mogą potrzebować pomocy w wysokości nawet 1 mld zł rozpoczęły się energiczne narady nad sposobami uratowania przewoźnika. Na początku stycznia minister skarbu Mikołaj Budzanowski powiedział, że strata PLL LOT na koniec 2012 r. może wynieść ok. 200 mln zł (w roku 2011 strata wynosiła ponad 145 mln zł). Warto przypomnieć, że w zeszłym roku zarząd firmy informował, że rok 2012 powinien zostać zakończony z zyskiem w wysokości ponad 50 mln zł. Jednym z pierwszych działań rady nadzorczej po ujawnieniu dramatycznej sytuacji w firmie, było odwołanie prezesa zarządu Marcina Piróga. Na jego miejsce powołano Sebastiana Mikosza, który był już prezesem LOT-u w latach 2009-2010. Podał się sam do dymisji we wrześniu 2010. Bezpośrednim powodem miało być odwołanie przez Radę Nadzorczą wiceprezesa ds. finansowych Andrzeja Oślizły.



[...]