Polska Organizacja Turystyczna przechodzi obecnie transformację i uzupełnia swój marketing mix o nowe narzędzia – mówi Robert Andrzejczyk, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej, wiceprezes European Travel Commission.
Branża turystyczna jest dość rozproszona i niezwykle zróżnicowana, co powoduje, że niełatwo się w niej poruszać. Co pana najbardziej zaskoczyło po objęciu stanowiska prezesa POT?
Faktycznie, mamy do czynienia z wieloma podmiotami o różnych statusach, różnych formach organizacyjnych. Na szczęście mamy prężnie działające organizacje takie jak PIT, IT RP, Forum ROT czy OPLOT. Jeśli chodzi o samą Polską Organizację Turystyczną, to zaskoczyło mnie, jak mało w naszych działaniach promocyjnych wykorzystywany był internet. W tej chwili odrabiamy zaległości. Nie jest to oczywiście niczym niezwykłym, bo inne kraje i ich organizacje turystyczne już dawno są na tym polu bardzo aktywne i ciężar promocji przenoszą właśnie do internetu. Bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie natomiast w POT pracownicy. Zdecydowana większość to osoby nad wyraz oddane swojej pracy. W dużej części są to ludzie z wieloletnim doświadczeniem, ale mamy też wielu bardzo młodych, entuzjastycznie podchodzących do swoich zadań pracowników, którzy to doświadczenie dopiero zdobywają.
Zadaniem POT jest współpraca m.in. z organizacjami regionalnymi i lokalnymi. Są one jednak bardzo różnorodne. Jak wspomnieliśmy, mają nawet różne formy prawne. Jak wygląda współpraca z tak zróżnicowaną grupą z punktu widzenia POT?
Jako państwowa jednostka współpracujemy z każdym podmiotem, niezależnie od tego, jaką ma formę organizacyjną czy sposób działania. Jesteśmy silniejsi, jeśli nasi partnerzy – a więc ROT-y, LOT-y, ale też samorządy prowadzące samodzielnie promocję turystyczną – są silni. Z tego powodu życzyłbym sobie, aby wszyscy byli silni i aby dostrzegali potrzebę promocji za granicą, ale i – co warto podkreślić – w kraju. Z reguły jest bowiem tak, że jeśli dana organizacja turystyczna jest silna w działaniach w kraju, to jest również silna za granicą. Nie jest problemem również to, że jeden region jest silniejszy turystycznie, a w drugim tych atrakcji jest trochę mniej lub są mniej znane. Problem bardziej tkwi w ludziach. Jednak nie zmienia to faktu, że Polska Organizacja Turystyczna jest gotowa na współdziałanie ze wszystkimi. Dla nas liczy się przecież promocja całego kraju i dlatego zależy nam również na pokazaniu miejsc jeszcze nieodkrytych. Stąd m.in. pierwsza edycja Turystycznych Mistrzostw Blogerów, które miały zachęcić Polaków do podróży w miejsca mniej znane, rzadko prezentowane w katalogach turystycznych.
Udało się panu ściągnąć do POT ludzi z firm komercyjnych. Nie jest to łatwe, a ruch raczej przebiega w odwrotnym kierunku. Co zadecydowało, że postanowili pracować dla agencji państwowej?
Rzeczywiście, udało się ściągnąć kilka bardzo wartościowych osób z sektora prywatnego, a konkretnie z dużych korporacji. To zwykle są osoby piastujące wcześniej stanowiska kierownicze w działach marketingu czy PR. Ale niezależnie od tego, jakie miały wcześniej warunki pracy, podkreślają, że praca dla Polskiej Organizacji Turystycznej daje możliwość zdobycia niezwykłego doświadczenia zawodowego – kreowania i promowania marki naszego kraju. Tego nie można robić nigdzie indziej, tylko właśnie tu, w POT, lub ewentualnie w innych instytucjach zajmujących się wizerunkiem Polski za granicą.
Jest to sposobność tak wyjątkowa, że dla wielu z nich była motywacją, by przejść do nas. I powiedzmy sobie szczerze, choć zarabiają w POT mniej niż w sektorze prywatnym (bo sektor publiczny z przyczyn oczywistych nie zdoła konkurować wysokością zarobków z dużymi korporacjami), to poświęcają się całkowicie...