Dla wielu Polaków Estonia jest po prostu jednym z bałtyckich trojaczków. Tymczasem w odróżnieniu od Litwy i Łotwy jest to kraj znacznie bardziej podobny do Finlandii niż dwóch pozostałych krajów bałtyckich. Do tego turystyka odgrywa ważną rolę w tamtejszej gospodarce.
Dla wielu osób, nawet z branży, może być zaskoczeniem, że ta gałąź gospodarki ma w estońskim PKB większy udział niż w Polsce. W 2017 r. do Estonii przyjechało 2,1 mln zagranicznych turystów, korzystających w tym kraju z noclegów. Na usługi turystyczne goście wydają ponad 1,5 mld euro. W efekcie turystyka dostarcza – wraz z pośrednim wpływem – około 7 proc. produktu krajowego brutto Estonii. W wypadku eksportu udział ten wynosi aż 27 proc. Tamtejsze władze, doceniając tę gałąź gospodarki, deklarują, że ich celem jest zwiększenie konkurencyjności. Dlatego prowadzone są działania mające na celu zwiększenie rozpoznawalności marki kraju na rynku międzynarodowym oraz rozwój połączeń transportowych ważnych dla turystyki i rozbudowy regionalnych produktów turystycznych. Najliczniej odwiedzającą Estonię grupą cudzoziemców są Finowie, których w 2017 r. było ponad 916 tys. I jest to więcej niż w wypadku kilku kolejnych nacji razem wziętych. Na drugim miejscu znaleźli się Rosjanie z liczbą odwiedzin wynoszącą ponad 230 tys., na trzecim zaś sąsiedzi zza południowej granicy – Łotysze, których przyjechało ponad 161 tys. Patrząc na statystyki turystyczne, warto pamiętać, że mówimy o kraju mającym zaledwie 1,3 mln mieszkańców. Jeśli chodzi o pozycję polskich turystów, to wygląda, że mamy duży potencjał wzrostu, ponieważ zajmujemy dopiero 13. miejsce z liczbą wizyt w roku 2017 wynoszącą 29,5 tys. Niewielu mniej przyjeżdża Japończyków – 28,8 tys. (14. miejsce). Chętniej od nas do Estonii jeżdżą nie tylko Amerykanie czy Brytyjczycy, co nie powinno zaskakiwać, ale nawet Włosi (34,6 tys. – 11. miejsce), Hiszpanie (36,1 tys. – dziewiąte miejsce) czy Szwedzi (73,2 tys. – szóste...