Według danych przytaczanych przez platformę logistyczną Stuart, która oferuje szybkie i inteligentne dostawy dla biznesu, do 2027 roku odsetek osób zamawiających jedzenie w Europie wzrośnie z obecnych 40 do prawie 54 proc. populacji[1]. W takiej sytuacji wielu właścicieli zastanawia się nad uruchomieniem własnego kanału dostaw, aby nie dzielić się zyskiem z platformami typu marketplace, ale to łączy się jednak z innym zestawem wyzwań. Czy to optymalne rozwiązanie dla każdego biznesu gastronomicznego?
fot. materiał prasowy
Własny kanał dostaw, nazywany również markowym, jest równoznaczny z rezygnacją z pośredników, na przykład platform typu marketplace. Dostawy realizowane są wówczas bezpośrednio z poziomu lokalu gastronomicznego do konsumenta (D2C ang. direct-to-consumer). Przestawienie się na taką „samodzielność” oznacza m.in. wdrożenie zmian technologicznych. Własny kanał dostaw wiąże się przede wszystkim ze stworzeniem strony internetowej lub aplikacji, które ułatwią klientom składanie zamówień i zagwarantują bezpieczną i szybką dostawę. Co ciekawe, globalnie już aż 71 proc. osób składających zamówienia online woli to robić bezpośrednio z restauracji. Tylko 8 proc. chętniej wybiera zamawianie realizowane za pośrednictwem dostawców zewnętrznych[2].
Kanał D2C można zbudować we własnym zakresie lub korzystając z pomocy twórców stron internetowych i aplikacji. Inną opcją jest nawiązanie współpracy z platformą sprzedażową, która specjalizuje się w tworzeniu systemów zamawiania dla restauracji. Drugie rozwiązanie jest o tyle bardziej skuteczne, że stworzony mechanizm od razu przeznaczony jest dla firm z sektora restauracyjnego oraz zostaje automatycznie zintegrowany z innymi systemami POS. Badania pokazują, że klienci wydają średnio dwa razy więcej...