Ten numer „Rynku Turystycznego” jest wyjątkowy. Niestety wyjątkowy z powodu dramatu branży turystycznej, który właśnie się rozgrywa. Turystyka zawsze była narażona na wszelkie wstrząsy i zakłócenia. Mieliśmy już wybuch wulkanu, który uziemił samoloty.
Ptasią grypę i SARS, które wyłączyły z turystyki Daleki Wschód. Była wreszcie Arabska Wiosna, w wyniku której przez pewien czas niedostępne były tak popularne na naszym rynku kraje Bliskiego Wschodu. Wydaje się więc, że jako branża powinniśmy być przyzwyczajeni. Jednak to, co dzieje się obecnie, nie da się porównać z niczym, z czym mieliśmy do czynienia w epoce masowej turystyki. Tym razem kryzys poraził cały sektor na świecie. Wstępne i prawie na pewno niepełne dane mówią, że zagrożonych jest 75 mln miejsc pracy i około 1/3 wartości całego eksportu generowanego na świecie przez turystykę. To pokazuje skalę zagrożenia. Liczby brzmią sucho. Tymczasem za każdym takim miejscem pracy stoją ludzkie dramaty. Zniknięcie z rynku grozi pieczołowicie budowanym od lat małym, często rodzinnym biznesom. W wielu regionach to one są głównymi motorami napędzającymi lokalną gospodarkę. Jeśliby ich zabrakło, może runąć cały lokalny ład. Bez turystów nie zarobią nie tylko pensjonaty, przewoźnicy czy lokalni przewodnicy, ale także miejscowi sklepikarze, producenci pamiątek, ekipy remontujące infrastrukturę i wielu, wielu innych ludzi. Dziś szukając jasnych punktów w tym obrazie, patrzę na niespotykaną wcześniej jedność tego, tak bardzo podzielonego na co dzień środowiska. Zarówno hotelarze, touroperatorzy, jak przedstawiciele wyjazdówki i przyjazdówki jak nigdy mówią wspólnym głosem. Szybko powstały rozmaite inicjatywy mające informować, lobbować czy po prostu wspierać się wzajemnie. Nie wiem, jaki finalnie efekt odniosą te działania. Wiem jednak, że dobrze by było, żeby to poczucie wspólnoty interesów przetrwało i pozostało nawet w momencie, gdy pandemia będzie tylko złym wspomnieniem. Takiego wspólnego głosu w sprawach fundamentalnych nam potrzeba. Zapewne branża straci bardzo dużo w wyniku kryzysu, jednak zachowajmy to poczucie własnej wartości i umiejętność wspólnego działania. Od około 20 lat zajmuję się turystyką zawodowo. Pracuję w niej nie tylko jako dziennikarz, ale także jako przewodnik turystyczny. Dziś rozmawiam z ludźmi, z którymi współpracuję, i myślę o tych, z którymi miałem przyjemność współpracować dawniej. Mam nadzieję, że uda się nam to przetrwać i wrócimy do normalnego funkcjonowania jak najszybciej, a na nasze ulice i szlaki wrócą turyści. Teraz każda, nawet najdrobniejsza akcja może kogoś uratować. Dlatego rozmawiajmy z klientami, tłumaczmy #Zmien- TerminNieOdwoluj.
Redaktor naczelny Zbigniew Adamów-Bielkowicz