Mimo utrzymujących się wielu niewiadomych turystyka krajowa staje do walki o przetrwanie. Nie ma w tym określeniu żadnej przesady: branża zamarła z dnia na dzień.
Właściciele lub d z i e r ż a w c y bazy noclegowej (a wraz z nimi wielu usługodawców) nagle zostali bez przychodów, za to z kosztami. Ponadto ominęły ich Święta Wielkanocne i majówka, zazwyczaj dające konkretny przychód, często pierwszy w sezonie. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie i jak widzą najbliższą przyszłość właściciele trzech niewielkich obiektów, położonych zgodnie z sondażowymi preferencjami – o których poniżej – nad morzem, nad jeziorami i w górach.
Straty na początku sezonu
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda obiecująco: według badań zleconych, a następnie opublikowanych przez Polską Organizację Turystyczną, 87 proc. Polaków, którzy w ciągu najbliższych kilku tygodni planują wyjazd turystyczno- -wypoczynkowy (z przynajmniej jednym noclegiem), wybiera wypoczynek w Polsce. Pytani o kierunek najczęściej wymieniają góry (34 proc.), morze (27 proc.) oraz jeziora (16 proc.). Teoretycznie zatem prowadzący obiekty noclegowe lub gastronomiczne mogą w myślach już liczyć zyski. A praktycznie? Stanisław Choma jest właścicielem pensjonatu Polonia w Krynicy Morskiej, Joanna Osińska – gospodarstwa agroturystycznego Drawnik nad Drawą na pograniczu Pojezierza Myśliborskiego i Wałeckiego, a Barbara Sojda – gospodarstwa agroturystycznego Przytulia w Beskidzie Makowskim. Wszyscy troje podkreślają, jak bardzo trudny okres mają za sobą. Odwołane rezerwacje i konieczność zwrotu zaliczek to tylko początek problemów. – Straty na samej majówce to np. brak środków na zakup drewna opałowego potrzebnego do ogrzewania domu (250 m kw.) i zapewnienia ciepłej wody przez cały rok – mówi Joanna Osińska. Stanisław Choma szacuje, że na skutek o wiele późniejszego niż zwykle wznowienia działalności dochód zmaleje co najmniej o połowę. Może zatem skorzystali ze wsparcia państwa oferowanego z kolejnych tzw. tarcz antykryzysowych? – Oferowana pomoc to kropla w morzu, dostęp do niej ograniczają skomplikowane i przez to trudne do przejścia procedury, a oferowane środki są za małe nawet na podstawowe przeżycie przedsiębiorcy – wskazuje Barbara Sojda. A Joanna Osińska dodaje: – Nic mi nie wiadomo na temat jakiejkolwiek pomocy dla takiego gospodarstwa...